Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/213

Ta strona została przepisana.
207

— A jednak przyjemność takiego towarzystwa, jakie temu wypadkowi zawdzięczam, sowicie wynagradza mi cierpienia upokorzonego ducha i ran fizycznych — rzekł pułkownik dziwnie miękkim głosem.
— Mam nadzieję, że te ostatnie są małoznaczące — rzekła Sara, pochylając się pod pozorem zdjęcia jakiejś niteczki z kolan, by ukryć gwałtowny rumieniec.
— Tak, nic nieznaczące w porównaniu z tamtemi — odpowiedział pułkownik w ten sam co poprzednio sposób. — Ach! panno Saro, w takich chwilach dopiero rozumie się w całej pełni wartość przyjaźni i współczucia.
Ci, którzy tego nie doznali, łatwo jednak wyobrazić sobie mogą szybkie postępy, jakie w ciągu półgodziny uczynić może miłość we wrażliwem panieńskiem serduszku, zwłaszcza, gdy grunt potemu jest już przygotowany. To naprowadzenie rozmowy na tory przyjaźni i współczucia tak przejęło Sarę, że nie mogła zdobyć się na odpowiedź. Podniosła tylko oczy na pułkownika i spostrzegła, że ten wpatruje się w jej śliczną twarzyczkę z wymowniejszem nad wszelkie słowa uwielbieniem.
Sam na sam to trwało z godzinę, a choć oficer angielski nie powiedział nic takiego, co doświadczona w tych sprawach matrona mogłaby uznać za decydujące, przecież w tem wszystkiem co mówił było tyle słodkich i znaczących niedomówień, że Sara udała się na spoczynek z sercem po raz pierwszy lżejszem od chwili wzięcia brata do niewoli.