Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/218

Ta strona została przepisana.
212

Sitgreaves’a o stan Singletona, w trakcie czego głębokie i pełne poszanowania milczenie panowało w „sali“; ale gdy Dunwoodie, skończywszy rozmowę z chirurgiem, usiadł na dawnem miejscu, rozległy się znów zwykłe śmiechy i wesoła wrzawa.
Pani Flanagan nie troszczyła się wielce o zastawę stołu, i Cezar byłby zgorszony, widząc nieład, w jakim tłoczyły się półmiski i salaterki napełnione rozlicznemi potrawami, które mniej więcej były do siebie podobne. Natomiast siadając do stołu, zajmowano miejsca ściśle podług starszeństwa rangi, gdyż pomimo całej swobody towarzyskich stosunków, panujących w tych partyzanckich oddziałach, przestrzegano w nich wojskowej etykiety z czcmś do religijnej czci zbliżonem.
Większość biesiadników była zbyt wygłodzoną, by zważać na różne szczegóły, mogące ostudzić ich gastronomiczny zapał, inaczej się jednak miały rzeczy z kapitanem Lawtonem. Patrzył on z odrazą na kulinarne produkcje Betty i nie mógł się powstrzymać od przelotnych uwag nad stanem noży i mętnym wyglądem talerzy. Wrodzona dobroć i osobista słabostka Betty dla winowajcy sprawiały, że czas jakiś puszczała mu płazem te przytyki, dopiero gdy Lawton, odważywszy się ponieść do ust kawał czarnego mięsiwa, zapytał z miną rozpieszczonego dzieciaka:
— Jakiego to gatunku było zwierzę za swego żywota, pani Flanagan?
— Przecie to stara krowa, kapitanie — odpowiedziała markietanka z żalem, wywołanym w części narzekaniami jej ulubieńca, a w części zgryzotą po stracie owej mieszkanki obory.
— Co! — wrzasnął kawalerzysta, wstrzymawszy się w przełknięciu już zżutego kęsa — stara Jenny!
— Do licha! — zawołał inny — ta która odbyła z nami całą kampanję?
— Ona sama — odpowiedziała właścicielka hotelu żałośnie — poczciwe bydlątko, potrafiło żyć powie-