Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/221

Ta strona została przepisana.
215

Po każdem takiem chóralnem wezwaniu Betty podchodziła do stołu i literalnie spełniała zawarte w zwrotce żądanie ku niewymownej uciesze śpiewaków i ze współudziałem na własny rachunek. Raczyła się bowiem napojem, sporządzonym przez siebie i znacznie podatniejszym dla jej nawykłego do mocnych trunków podniebienia niż łagodny upominek kapitana Whartona, i dzięki temu mogła z łatwością dotrzymać kroku rozweseleniu swoich gości. Piosenkę kapitana Lawtona przyjęto z ogólnym zapałem, nie uczestniczył w nim tylko chirurg, który zaraz po pierwszej zwrotce wstał z ławy i przechadzał się po izbie w przystępie klasycznego oburzenia. Gdy brawa i oklaski ucichły, doktor zwrócił się do śpiewaka i zawołał:
— Kapitanie Lawton, zdumiewam się, że człowiek pańskiego urodzenia i wychowania, i dzielny oficer nie może znaleźć w dzisiejszych czasach próby innego tematu dla swojej muzy niż te niemądre inwokacje obozowej wiwandjerki, osławionego brudasa, Elżbiety Flanagan. Zdaje mi się, że Bogini Wolności mogłaby dostarczyć panu szczytniejszego natchnienia, a niedoli twej ojczyzny stosowniejszych tematów.
— Ejże! — zawołała właścicielka hotelu, groźnie przystępując do niego — i któż to mnie nazywa brudasem? Pan lewatywnik, pan bańkarz — — —
— Cicho — rzekł Dunwoodie głosem trochę tylko podniesionym, ale który wywołał ogólne milczenie — wyjdź stąd, kobieto! Doktorze Sitgreaves, siadaj pan na swojem miejscu i nie psuj porządku biesiady.
— Siadam, siadam — rzekł chirurg, przybierając postawę pełną godności. — Tuszę sobie, majorze Dunwoodie, że nie są mi obce zasady przyzwoitości ani też towarzyskie obyczaje.
Betty wykonała śpieszną choć nieco chwiejną rejteradę, wdrożona do posłuszeństwa rozkazom komenderującego oficera.
— Major Dunwoodie zechce udarować nas jaką rzewną piosenką — rzekł Lawton, kłaniając się swemu