Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/235

Ta strona została przepisana.
227

chciał się wdać z nią w rozmowę, ale Betty klnąc i mrucząc nie dała mu dojść do słowa, dał jej więc wejść do izdebki, nie uprzedziwszy, że znajdzie w niej drugiego lokatora.
Usłyszał następnie, jak padła ciężko na łóżko, aż pod nią zatrzeszczało, poczem zaległa cisza, którą wkrótce znowu przerwało głośne sapanie Harveya, jak gdyby wejście Betty nic na ciągłość jego snu nie wpłynęło. Zaraz też zmieniono straże. Szyldwach, wciąż mający z kramarzem na pieńku za to jego lekceważenie śmierci, rzekł na odchodnem do swego następcy:
— Będziesz mógł sobie potańczyć przy muzyce, Johnie; szpieg już gwiżdże w najlepsze, a tylko czekać aż mu Betty zawtóruje.
Żartowi temu towarzyszył ogólny śmiech zmieniających się straży, a w tejże chwili Betty ukazała się we drzwiach i zataczając się dążyła na poprzednie leże.
— Stój! — zawołał kawalerzysta, chwytając ją za spódnicę. — A może ty tam masz szpiega w kieszeni.
— Czy to nie słyszysz, jak ten łotr chrapie w moim pokoju, ty łajdaku z pod ciemnej gwiazdy — wybełkotała Betty, trzęsąc się ze złości. — Tak to obchodzicie się z uczciwemi kobietami, gałgany, żeby jej jakiegoś mężczyznę pakować do pokoju.
— E! taki tam mężczyzna, co go rano powieszą. Sama mówisz, że już śpi, jutro czeka go dłuższa drzemka.
— Puszczaj, nicponiu! — zawołała Betty, pozwalając odebrać sobie buteleczkę, którą trzymała w ręku. — Czekaj, pójdę ja do kapitana Jacka i dowiem się, czy to on kazał zamknąć szpiega, co go jutro wieszać mają, w moim pokoju i nawet na mojem wdowiem łóżku, ty złodzieju!
— Cicho, staro czarownico! — rzekł zaśmiawszy się kawalerzysta i pociągnął spory łyk z butelki —