Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/248

Ta strona została przepisana.
240

niemi strażami, z raportem o pojmaniu angielskiego kapitana i — po przedłożeniu własnego przekonania — o jego niewinności — z zapytaniem o rozkazy dalszego postąpienia z jeńcem. Rozkazy te mogły nadejść lada moment, i niepokój Dunwoodie’go rósł, w miarę jak zbliżała się chwila, kiedy jego przyjaciel mógł dostać się w inne ręce i być pozbawiony jego opieki. W tym stanie ducha major minął sad i sam nie wiedząc kiedy, znalazł się u stóp skał, które ułatwiły ucieczkę opryszkom. Miał już zawrócić, gdy tuż nad nim rozległ się nakazujący głos:
— Stój, lub zginiesz!
Dunwoodie spojrzał w górę ze zdumieniem i zobaczył jakiegoś człowieka, stojącego na odłamie skały z wymierzonym w niego muszkietem. Ciemnawo tu jeszcze było, i Dunwoodie musiał dobrze wytężyć wzrok, by ku jeszcze większemu zdumieniu rozpoznać rysy kramarza. Oceniwszy w mgnieniu oka całe niebezpieczeństwo położenia i gardząc prośbą o zmiłowanie lub ucieczką, gdyby ta była możliwą, młodzieniec zawołał dumnie:
— Jeżeli mam być zamordowanym, strzelaj, bo nigdy nie stanę się twoim jeńcem.
— Nie, majorze Dunwoodie — odpowiedział kramarz, opuszczając muszkiet — nie jest moim zamiarem ani mordować ani brać w niewolę.
— Więc o cóż ci chodzi, tajemniczy człowieku? — rzekł Dunwoodie, zaledwie wierząc własnym oczom, że to co widzi, nie jest igraszką jego wyobraźni.
— O twoją dobrą opinję — odrzekł kramarz ze wzruszeniem. — Chciałbym, aby wszyscy dobrzy ludzie sądzili mnie pobłażliwie.
— Sąd ludzi musi ci być obojętnym w tej chwili, bo ich wyroki nie mogą cię dosięgnąć.
— Bóg oszczędza życie sług swoich aż do czasu — rzekł Birch uroczyście. — Przed kilku godzinami byłem pańskim jeńcem, zagrożonym szubienicą; teraz pan jesteś moim, ale, majorze Dunwoodie, jesteś wolnym.