Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/249

Ta strona została przepisana.
241

Są tu niedaleko może ludzie, którzy nie obeszliby się z tobą tak życzliwie. Bo nacóż przydałaby ci się szabla wobec mojej broni i pewnej ręki? Posłuchaj rady tego, który cię nigdy nie skrzywdził i nigdy nie skrzywdzi. Nie zapuszczaj się w lasy sam i piechotą, wierzaj mi.
— Czy masz towarzyszy, którzy ci dopomogli do ucieczki i są mniej szlachetni niż ty?
— Nie — nie, jestem sam zupełnie. Nikt mnie nie zna tylko Bóg i On.
— I kto? — zapytał major z mimowolnem zaciekawieniem.
— Nikt — odrzekł kramarz, odzyskując zwykły spokój. — Ale inaczej mają się rzeczy z tobą, majorze Dunwoodie, Jesteś młody i szczęśliwy i masz takich, którzy są tobie drodzy, i ci znajdują się stąd niedaleko. Niebezpieczeństwo grozi tym, których najbardziej kochasz — niebezpieczeństwo wewnątrz i zewnątrz. Podwój czujność, wzmocnij patrole i milcz. Gdybym ci powiedział więcej, to wobec opinji, jaką masz o mnie, mógłbyś mnie podejrzewać o zasadzkę. Ale pamiętaj, strzeż tych, którzy ci są najdrożsi!
Z temi słowy kramarz wystrzelił w powietrze i rzucił muszkiet do stóp osłupiałego słuchacza. Gdy ochłonąwszy ze zdumienia, Dunwoodie spojrzał znów w górę, skała była pusta i resztki dymu unosiły się nad nią.
Tętent koni i odgłosy trąbki wyrwały majora z odrętwienia. Wystrzał zaalarmował cały oddział, i patrol nadjeżdżał galopem w to miejsce. Nie wdając się w żadne wyjaśnienia, major prędko powrócił do kwatery, gdzie zastał już cały szwadron pod bronią, niecierpliwie oczekujący ukazania się dowódcy. Oficer, mający nadzór nad tego rodzaju sprawami, odkomenderował część żołnierzy do zdjęcia ze słupa przed domem tablicy, noszącej napis „Hotel Flanagan“, i szubienica dla szpiega była już przygotowana. Dowiedziawszy się od majora, że to on sam wystrzelił z mu-