Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/273

Ta strona została przepisana.
265

że czasy wojny nie sprzyjają miłości i że nie można marnować tych rzadkich chwil, jakich jej użyczy przypadek.
Kilka dni minęło, nie przynosząc żadnej zmiany w zwykłym trybie życia mieszkańców Akacji i oddziału w Czterech Kątach. Pierwsi krzepili się wiarą w niewinność Henryka i ufnością w zabiegi Dunwoodie’go na rzecz jego, drudzy z niecierpliwością oczekiwali spodziewanej lada chwila wiadomości o starciu z nieprzyjacielem i rozkazów wymarszu.
Napróżno jednak kapitan Lawton wyglądał jednej i drugich. Listy od majora Dunwoodie’go donosiły, że nieprzyjaciel, przekonawszy się, że oddział, z którym miał wspólnie działać, został zniesiony i odwołany, cofnął się również poza okopy fortu Washingtona, gdzie trwał w nieczynności, grożąc wciąż odwetem za doznaną porażkę. Dunwoodie raz jeszcze zalecał kapitanowi czujność i kończył wyrazami pochlebnego zaufania w jego honor, gorliwość i znane męstwo.
— Wszystko to bardzo pięknie, majorze Dunwoodie — mruknął dragon, rzucając list na stół i zaczynając chodzić po izbie dla uspokojenia ogarniającej go niecierpliwości. — Ślicznie mnie ubrałeś, niema co mówić. Mam zatem pilnować bezpieczeństwa tego idjoty, który sam nie wie, czy trzyma naszą stronę czy nieprzyjaciela, i czterech kobiet, z których trzy są wcale niczego, ale nie dbają o moje towarzystwo, a czwarta — zacna niewiasta — przekroczyła czterdziestkę; dwoje czy troje czarnych, gadatliwą gospodynię, która nic innego nie robi, tylko plecie wciąż o złocie, żebra kach i różnych omenach, i tego biednego Jerzego Singletona. Ano, chory kolega ma prawo do opieki, więc zrobię, co będzie w mojej mocy.
Kończąc ten monolog, kawalerzysta usiadł i zaczął gwizdać, żeby wmówić w siebie, że wszystko to nic go nie obchodzi, lecz wyciągnąwszy zbyt daleko nogę przewrócił baryłkę, zawierającą cały jego zapas wódki. Podnosząc drewniane naczynie, zauważył le-