Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/294

Ta strona została przepisana.
286

— Na wszystkie moce piekielne! Uciekł — wykrzyknął herszt, ochrypłym z wściekłości i wyczerpania głosem. — Ognia! Ognia do niego! Bo będzie za późno.
Spełniono rozkaz i nastąpiła chwila oczekiwania, w daremnej nadziei, że olbrzymia postać Lawtona zwali się na ziemię.
— Nie spadłby, choćbyś go i zabił — mruknął jeden z opryszków. — Ci Wirgińczycy to djabły wcielone. Widziałem takich, co siedzieli na koniu, mając po parę kul w ciele, nawet kiedy już było po nich.
— Konie ich są tak wyuczone, że zawsze stają, kiedy jeździec spadnie — zauważył inny.
— A więc ocalał! — wykrzyknął herszt, uderzając z wściekłością muszkietem o ziemię. — Do roboty, żywo! Za pół godziny sierżant i reszta tamtych wpadną tu na nas. Prędko, każdy niech się swego ima. Podpalić dom ze środka; płonące ruiny są dobre do pokrycia złych czynów.
— A co zrobić z tym? — zawołał inny, potrącając nogą bezwładne ciało towarzysza. — Gdyby go się trochę potarło, toby wrócił do życia.
— Niech leży — odpowiedział herszt ze złością. — Gdyby nie był mazgajem, ten przeklęty dragon znajdowałby się w mojej mocy. Dalej do domu, mówię, i podpalać pokoje. Tu się porządnie obłowimy, a i zemście stanie się zadość. Srebra i pieniędzy jest tu w bród.
Takiej pokusie żaden opryszek oprzeć się nie mógł. Pozostawiwszy więc towarzysza, który zaczął dawać słabe oznaki życia, rzucił? się tłumnie ku domowi. Wellmere skorzystał z tego i wymknąwszy się ze stajni na własnym koniu, popędził na gościniec. Przez chwilę zawahał się, czy jechać tam, gdzie stały straże, i po ratunek dla zagrożonej rodziny Whartonów, czy też korzystając z zamiany, jaką uskutecznił duchowny, wrócić do królewskiej armji. Poczucie wstydu i winy przechyliło szalę na tę ostatnią stronę,