Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/298

Ta strona została przepisana.
290

pliwi, i psie zimno w tej przeklętej dolinie, a my się wleczemy jak za pogrzebem.
— Powoli, i ostrożnie, pani Flanagan. Dobry oficer nigdy się nie śpieszy. Jeżeli mamy się spotkać z duchami, to pewnikiem zaskoczą nas znienacka; jazda pociemku niewiele zdziałać potrafi, a ja tu mogę stracić reputację, dobra kobieto.
— Riputacie? A czy kapitan Jack nie ma także życia i riputaci do stracenia?
— Stój! — krzyknął sierżant — co się tam czai pod skałą na lewo? — Pewno nic, albo dusza kapitana Jacka, która przychodzi nastraszyć cię, żeś prędzej z pomocą nie nadszedł.
— Betty, takie kpiny są nie na miejscu w podobnej wyprawie. Dalej, jeden z was niech mi zrekognoskuje miejsce; dobyć szable, ścieśnić szeregi!
— E! — zawołała Betty — albo z ciebie wielki głupiec, albo wielki tchórz! Ustąpcieno z drogi, chłopcy, a ja w mig dotrę tam z moją kobyłą. Nie mnie brać na duchy.
Tymczasem żołnierz wrócił z oznajmieniem, że nic nie stoi na przeszkodzie dalszej drodze; oddział ruszył znów stępa z wielką ostrożnością.
— Odwaga i rozwaga są to dwa klejnoty żołnierza, pani Flanagan — rzekł sierżant — ale jedna bez drugiej niewiele są warte.
— Niby rozwaga bez odwagi? I ja tak samo myślę, sierżancie. Ale ta bestja kobyła tak się znarowiła, że rady sobie dać z nią nie mogę.
— Cierpliwości, dobra kobieto. Cyt! Co to takiego? — zawołał Hollister, nadstawiając uszu na odgłos strzału Wellmere’a. — Przysiągłbym, że to ludzki pistolet i z naszego pułku w dodatku. — Formuj się! Naprzód! Pani Flanagan, muszę cię tu zostawić.
I z temi słowy, odzyskawszy całą przytomność umysłu, z chwilą kiedy usłyszał jakiś zrozumiały od-