Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/332

Ta strona została przepisana.
322

zwłoczny pogrzeb. Wybrano piękne zaciszne miejsce u stóp skał sąsiednich i poczyniono naprędce stosowne przygotowania. Ciekawość zgromadziła garść mieszkańców z sąsiedztwa, a panna Peyton i Fanny zapłakały szczerze na grobie biednej Izabeli. Smutnego obrządku dopełnił ten sam duchowny, który tak niedawno zgoła odmienną odprawiać miał uroczystość, a Lawton pochylił głowę i przesunął ręką po czole, gdy usłyszał słowa, towarzyszące wbijaniu pierwszego gwoździa.
Wiadomość, zawarta w liście Dunwoodie’go, dodała nowego bodźca całej rodzinie Whartonów, i Cezar zakrzątnął się znów około swoich koni i karety. Pieczę nad spaloną posiadłością i ocalonemi resztkami dobytku powierzono jednemu z zaufanych sąsiadów; wsadzono nieprzytomną wciąż Sarę do powozu, czterech dragonów otoczyło go, zabrano też wszystkich amerykańskich rannych, i cała ta kawalkada ruszyła w drogę. Wkrótce potem odjechał angielski kapelan, uwożąc swych rodaków, konwojowany aż na brzeg rzeki, gdzie już oczekiwał na nich okręt. Lawton z radością spoglądał na tę całą krzątaninę, i gdy już wszystkich wyprawił, kazał zatrąbić na wymarsz. W mgnieniu oka wszystko było gotowe. Zaprzężono znów kobyłkę pani Flanagan, doktor Sitgreaves wwindował swe chude kształty na siodło, a uszczęśliwiony kawalerzysta dosiadł wiernego rumaka.
Raz jeszcze spojrzał z posępną zawziętością na miejsce kryjówki skinnera; melancholijnym wzrokiem obrzucił grób Izabeli i ruszył przodem, mając obok siebie chirurga, podczas gdy sierżant Hollister zamykał pochód, i w kilka minut potem już tylko świeży, południowy wiatr świstał przez otwarte drzwi i powytłukiwane szyby „Hotelu Flanagan“, w którym do tak niedawna rozlegały się śmiechy i żarty zawadjackich partyzantów, i łzy i westchnienia strapionych mieszkańców Akacji.