Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/362

Ta strona została przepisana.
350

Wszyscy wlepili w niego oczy z najwyższym niepokojem, i ból niewysłowiony przeszył ich serca, gdy zobaczyli blask uszczęśliwienia, jakim jaśniała twarz majora, ustępujący wyrazowi zgrozy i rozpaczy. Koperta zawierała wyrok sądu z tym krótkim dopiskiem:
„Zatwierdzono. Jerzy Washington“.
— Zgubiony! Zgubiony! — krzyknęła Fanny, padając w objęcia ciotki.
— Mój syn! Mój syn! — jęknął ojciec. — Jeżeli na ziemi niema miłosierdzia, to w niebie jest ono z pewnością. Oby Washington nigdy nie potrzebował tego miłosierdzia, którego odmawia memu niewinnemu dziecku.
— Washington! — powtórzył Dunwoodie, błędnie patrząc dokoła — tak, to podpis Washingtona, jego nazwisko widnieje tu, by uprawomocnić ten czyn straszliwy.
— Okrutny, okrutny Washington! — zawołała panna Peyton. — Takie ciągłe obcowanie z krwią zmieniło jego naturę.
— Nie potępiaj go, kuzynko — rzekł Dunwoodie — to generał tak postąpił, a nie człowiek. Życie dałbym za to, że głęboko odczuł cios, który zmuszony był wymierzyć.
— O! jakżem się na nim zawiodła! — wykrzyknęła Fanny. — To nie zbawca ojczyzny ale zimny, bezlitośny tyran. O! Peytonie! Peytonie! Jakżeś mnie omamił co do jego charakteru.
— Przestań! droga Fanny, przestań na miłość Boską; nie mów w ten sposób. On jest tylko stróżem prawa.
— Prawdę mówisz, majorze Dunwoodie — rzekł Henryk, ochłonąwszy z wrażenia, jakie na nim zgaśnięcie tej ostatniej iskry nadziei wywarło, i zbliżając się do ojca: — Ja, który mam paść ofiarą jego postanowienia, nie potępiam go. Postąpiono ze mną z całą