Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/380

Ta strona została przepisana.
368

przyjaciół w buntowniczej armji, lepiej będzie, jeżeli zaufam jemu i Harperowi, niż żebym miał cię narażać na pewną śmierć w razie schwytania.
— Kapitanie Whartonie — rzekł Birch, rozglądając się ostrożnie dokoła i mówiąc z przejmującą powagą — jeżeli ja cię zawiodę, wszystko cię zawiedzie. Ani Harper, ani Dunwoodie nie mogą ocalić ci życia, jeżeli nie wyjdziesz stąd ze mną i to natychmiast. Skonasz jutro na szubienicy jak złoczyńca. Tak, takie są prawa. Ten który walczy, zabija, grabi, jest czczony, ale ten, który służy krajowi jako szpieg, choćby jak najwierniej, choćby najuczciwiej, żyje w pogardzie i umiera jak najnikczemniejszy zbrodzień.
— Zapominasz, panie Birch — rzekł młodzieniec z niejakiem oburzeniem — że ja nie jestem podłym, chytrym szpiegiem, który oszukuje, aby zdradzić, lecz zgoła niewinnym zbrodni, jaką mi zarzucają.
Krew buchnęła do bladej twarzy kramarza, aż twarz ta stanęła cała w ogniu, ale trwało to jedną chwilę, on zaś rzekł:
— Powiedziałem panu prawdę. Cezar spotkał mnie, jadąc dziś rano po księdza; z nim ułożyłem plan, który — wykonany po mojej myśli — uratuje cię, inaczej, powtarzam, jesteś zgubiony, i żadna moc ludzka, nawet sam Washington ocalić cię nie zdoła.
— Ustępuję — rzekł więzień, w którym na nowo zaczęła się budzić obawa. Kramarz dał mu znak, żeby milczał i podszedłszy do drzwi otworzył je z tą samą sztywną, urzędową postawą z jaką wszedł do izby.
— Przyjacielu — rzekł do stojącego na straży żołnierza — niech tu nikt nie wchodzi. Będziemy się modlili i chcemy być sami.
— A ktoby wam tam chciał przeszkadzać! — odparł żołnierz, z łobuzowskiem mrugnięciem oka. — Ale gdyby komu z rodziny przyszła ta chęć, to ja ich zatrzymać nie mogę; takie mam rozkazy i muszę ich pilnować, czy Anglik pójdzie przez to do nieba, czy nie.