Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/388

Ta strona została przepisana.
376

— Psie głosy nie idą pod niebiosy — rzekł Birch, wyjeżdżając zwolna na drogę z zachowaniem swej całej kapłańskiej godności. — Zostawiam cię i tych, którzy cię potępią i odwrócą się od ciebie, jak na to zasługujesz.
— Niech go djabli porwą — mruknął kawalerzysta — a siedzi to na koniu jak pies na płocie. Ej! gdybym go tak spotkał gdzieś w innej okolicy, gdzie się tak ściśle nie przestrzega prawa... to...
— Kapralu dyżurny! kapralu dyżurny! — zawołał żołnierz, stojący na straży w korytarzu — kapralu dyżurny, kapralu dyżurny!
Mason wbiegł na wąskie schody, wiodące do pokoju więźnia, i zapytał, co znaczą te wrzaski.
Żołnierz stał w otwartych drzwiach pokoju i przyglądał się podejrzliwie mniemanemu angielskiemu oficerowi. Ujrzawszy swego porucznika, cofnął się z uszanowaniem i powiedział zakłopotany:
— Nie wiem, panie poruczniku, ale więzień wydał mi się czegoś taki dziwny. Odkąd ten pała wyszedł, coś się w nim odmieniło, ale — tu spojrzał przez ramię oficera — przecież to musi być on. Ta sama pudrowana głowa, i cera w mundurze, tam gdzie był ranny w ostatniej potyczce z nieprzyjacielem.
— I to dlatego narobiłeś tyle hałasu, głupcze? A któżby to mógł być inny u djabła?
— Nie wiem, panie poruczniku — odpowiedział żołnierz posępnie — ale stał się jakiś niższy i tęższy, i — o! niech pan porucznik spojrzy, trzęsie się jak liść osiki.
Było to aż nadto prawdą. Cezar słuchał tej krótkiej rozmowy z panicznym strachem i choć uradowany z ucieczki młodego pana, zaczął mimowoli zastanawiać się nad jej możliwemi skutkami dla siebie samego. Chwila milczenia, jaka nastąpiła po tej ostatniej uwadze żołnierza, nie dodała mu bynajmniej otuchy. Porucznik Mason przyglądał się pilnie podejrzanej osobie murzyna, i Cezar spostrzegł to, rzuciwszy ukrad-