Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/393

Ta strona została przepisana.
381

tam za nami słychać tętent. Czy nie widzisz nic szczególnego?
— Hm! — wymówił kramarz — widać istotnie coś szczególnego tam pod laskiem na lewo. Obróć pan trochę głowę, a możesz zobaczyć i skorzystać.
Henryk skwapliwie uchwycił się tego pozwolenia. Krew ścięła mu się w żyłach, gdy zobaczył szubienicę, niewątpliwie dla niego przygotowaną. Ze zgrozą odwrócił twarz od tego widoku.
— To jest ostrzeżenie, żeby być ostrożnym — rzekł kramarz sentencjonalnie, jak to bywało czasem jego zwyczajem.
— Straszny widok, istotnie — rzekł Henryk, przesłaniając na chwilę oczy ręką.
Kramarz obrócił się ku niemu i przemówił z ponurą energją i goryczą:
— A przecież, kapitanie Whartonie, widzisz ją, gdy słońce w pełni świeci nad tobą, gdy oddychasz czystem powietrzem, idącem z gór, co ci dadzą schronienie. Każdy krok oddala cię od tej nienawistnej szubienicy, a każda rozpadlina w skale stać się może kryjówką. Ale ja widziałem ten szafot tam, gdzie żadnego schronienia dla mnie nie było. Dwukrotnie pochowano mnie żywcem w więziennej celi, gdzie zakuty w kajdany spędzałem bezsenne, męczeńskie noce, oczekując świtu, który miał mi dzień haniebnej śmierci zwiastować. Pot oblewał mi zdrętwiałe członki, a jeżeli spojrzałem przez okratowany otwór, aby dojrzeć choć jeden promyczek słońca, jakie z woli Bożej świeci dla najnędzniejszych z Jego stworzeń, szubienica stawała mi przed oczyma, jak złe sumienie, dręczące duszę konającego. Cztery razy byłem w ich mocy, ale dwukrotnie zdawało mi się, że już moja ostatnia godzina nadeszła. Ciężka to rzecz umierać w najlepszym razie, kapitanie Whartonie, ale spędzić ostatnie chwile samemu, bez słowa pociechy, wiedzieć, że nikt z tych co są blisko nie zatroszczy się o ciebie, myśleć, że za