Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/398

Ta strona została przepisana.
386

niąc to możliwie najostrożniej i najciszej. Zaledwie zniknął w zaroślach, jeden z dragonów dopadł wierzchołka i krzyknął:
— Widziałem jednego z koni jak zbiegał w dół przed chwilą.
— Dalej, chłopcy, ostro! — zawołał Mason — Anglika brać żywcem, ale kramarzowi nie dawać pardonu i raz z nim zrobić koniec.
Henryk uczuł, jak towarzysz mocno ścisnął go za rękę a w chwilę potem, dwanaście koni dragońskich przeleciało drogę z błyskawiczną szybkością, która dała do poznania, jak mało mogli liczyć obaj na swoje pomęczone szkapy.
— Teraz — rzekł kramarz, powstając z za krzaków, gdzie leżeli przyczajeni — teraz każdy krok jest naszym zyskiem; bo kiedy my pójdziemy w górę, oni jadą na dół. Więc żywo naprzód.
— A jeżeli, okrążywszy górę, podążą za nami? — rzekł Henryk, powstawszy również i szybko idąc za towarzyszem — pamiętaj, że mają również dobre nogi jak konie, a w każdym razie pomrzemy z głodu w tych górach.
— Nie bój się niczego, kapitanie Whartonie — odparł kramarz z wielką pewnością siebie — nie na tej górze chciałbym być w tej chwili, ale konieczność nauczyła mnie radzić sobie tutaj jak u siebie. Zaprowadzę pana tam, gdzie nikt nie poważyłby się nas ścigać. Patrz pan, słońce chowa się już za temi zachodniemi szczytami i miną dwie godziny, nim księżyc wzejdzie. Jak się panu zdaje, kto zapuści się w listopadową noc pomiędzy te skały i przepaści?
— Słuchaj! — zawołał Henryk — dragoni nawołują się; już wiedzą, żeśmy im uszli.
— Pójdź pan tu na tę krawędź skały, a zobaczysz ich — rzekł kramarz siadając spokojnie, by odpocząć. I oni nas też mogą dostrzec. Jako żywo! Pokazują nas