Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/403

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XXX.

„I oto błądzę wyczerpany
Bez przewodnika i bez stróża,
A tej przestrzeni szlak nieznany,
W miarę gdy idę, się wydłuża.“

Goldsmith.

Noc była chłodna i ciemna, gdy Fanny Wharton z bijącem sercem, lecz lekkim krokiem wymknęła się przez leżący w tyle domu ogródek i poszła w stronę góry, na której widziała postać domniemanego kramarza. Było jeszcze wcześnie, ale ciemności listopadowego wieczora i dzikość otaczającej ją natury byłyby ją w każdej innej chwili skłoniły do natychmiastowego powrotu pod ciepły dach bezpieczny. Nie dając sobie jednak czasu do namysłu, dzielna bohaterka nasza biegła szybko i dopiero znalazłszy się na pół drogi do owej skały, gdzie dziś jeszcze zrana widziała Bircha, przystanęła, by odpocząć.
Dobre obchodzenie się z kobietami jest najpewniejszym dowodem cywilizacji danego kraju, a niema narodu, któryby pod tym względem przewyższył Amerykanów. Fanny nie czuła żadnego lęku, mijając spokojne i w ryzach trzymane wojsko, wieczerzające wzdłuż drogi naprost pola, którem biegła. Byli to jej rodacy i wiedziała, że wschodnia milicja, składająca ten pułk, jej płeć uszanuje, ale lekkomyślny i burzliwy temperament południowej konnicy nie budził w niej takiego zaufania. Wprawdzie niezmiernie rzadki to był wypadek, aby prawdziwy żołnierz amerykański dopuścił się jakiego wybryku; ale Fanny z wrodzoną