Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/410

Ta strona została przepisana.
398

— Panno Wharton! Kto panią tu przyprowadził?
— Nikt, nikogo tu niema prócz pana i Boga, i na Jego święte Imię zaklinam pana, abyś pomny swojej obietnicy uratował brata mego.
Harper łagodnie podniósł ją z klęczek i posadził na stołku, prosząc aby się uspokoiła i opowiedziała mu, co ją tu sprowadza. Fanny niezwłocznie spełniła to życzenie, wtajemniczając go pokrótce w powody, jakie skłoniły ją do przyjścia samej o tak spóźnionej porze w to odludne miejsce.
Harper był człowiekiem powściągliwym do najwyższego stopnia, umiejącym panować nad swemi wrażeniami tak dalece, że najbystrzejsze oko nie potrafiłoby dostrzec tego, co się działo w jego duszy; jednakże, gdy słuchał pośpiesznego opowiadania Fanny, myślące jego oko zabłysło, a muskuły ust drgnęły kilkakrotnie. Ucieczka Henryka obudziła w nim wielkie zajęcie; widocznem było, że udzielił mu się niepokój Fanny i obawa, by jednak nie zapóźnił się w górach, bo gdy skończyła, przeszedł się parę razy po szałasie w milczącej zadumie.
Tymczasem Fanny pragnęła jeszcze coś dodać, ale to coś nie chciało jej przejść przez gardło... Kilkakrotnie otwierała usta i zamykała je, gorący rumieniec oblał jej bledziuchną przed chwilą twarzyczkę, dłoń bezwiednie spoczęła na rękojeści pistoletu i cofnęła się natychmiast, wreszcie wciąż zapłoniona zdobyła się na odwagę i rzekła:
— Możemy bardzo polegać na przyjaźni majora Dunwoodie, ale jest on tak drażliwy na punkcie swego honoru, że... że... pomimo całej chęci przysłużenia się nam, pomimo tego co... co... może czuć, będzie uważał za swój obowiązek pojmać znów brata mego. Tem bardziej, iż nie będzie widział w tem żadnego niebezpieczeństwa dla niego; liczy bowiem bardzo na pańskie wstawiennictwo.
— Na moje! — rzekł Harper, podnosząc oczy ze zdziwieniem.