Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/411

Ta strona została przepisana.
399

— Tak, na pańskie. Gdyśmy mu powiedzieli o pańskiej dobroci, upewniał nas wszystkich, że leży w pańskiej mocy uzyskać ułaskawienie Henryka i że skoro pan obiecał, to pan z pewnością dotrzyma słowa.
— Czy powiedział co więcej? — zapytał Harper, lekko zaniepokojony.
— Nie, ale kilkakrotnie zaręczał nam, że możemy być pewni ocalenia Henryka, i teraz nawet poszukuje pana.
— Panno Wharton! — przemówił Harper — nie będę zaprzeczał, iż pełnię niepoślednią rolę w tej nieszczęsnej walce pomiędzy Anglją a Ameryką. Dzisiejszą ucieczkę brata zawdzięczasz pani memu przeświadczeniu o jego niewinności i pamięci danego słowa. Major Dunwoodie myli się, gdy mówi, że mógłbym jawnie uzyskać jego ułaskawienie. Teraz, istotnie, mogę mieć wpływ na jego losy i daję pani słowo, które nie jest bez znaczenia u Washingtona, że będą przedsięwzięte środki, aby zapobiec jego ponownemu pojmaniu. Ale nawzajem żądam od pani słowa, że to spotkanie nasze i wszystko, co zaszło pomiędzy nami, pozostanie najgłębszą tajemnicą, aż do chwili, kiedy pozwolę pani mówić o tym przedmiocie.
Fanny skwapliwie dała żądane zapewnienie, on zaś mówił dalej:
— Kramarz i brat pani wkrótce tu przybędą, ale oficer królewski nie powinien mnie widzieć, gdyż narazićby to mogło Bircha na utratę życia.
— Przenigdy! — zawołała Fanny z zapałem — Henryk nie mógłby być tak nikczemnym, żeby zdradzić człowieka, który go ocalił.
— Panno Wharton! To co czynimy obecnie, nie jest dziecinną igraszką. Życie i losy ludzkie wiszą na bardzo cienkich niteczkach, i niczego nie należy zostawiać przypadkowi, przeciw czemu można się zabezpieczyć. Gdyby sir Henryk Clinton wiedział, że kramarz znosi się ze mną i to w takich okolicznościach, śmierć tego nieszczęśliwego człowieka byłaby