Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/416

Ta strona została przepisana.
402

— Nigdy! — zawołała Fanny z zapałem — tajemnica twoja jest dla mnie świętą!
— Major Dunwoodie — rzekł kramarz zwolna, spoglądając na nią, jak gdyby chciał zajrzeć w głąb jej duszy.
Fanny zwiesiła głowę na piersi w dziewiczem zawstydzeniu, lecz wnet podniósłszy zapłonioną twarzyczkę, wykrzyknęła z uniesieniem:
— Nigdy, przenigdy, Harveyu, jak pragnę, by Bóg wysłuchał moich modłów!
Kramarz poprzestał na tem, a skorzystawszy z chwili, gdy Henryk zajęty był siostrą, wsunął się do alkowy.
Fanny i brat jej, który spostrzegłszy po chwili nieobecność kramarza, sądził, że tenże wyszedł drzwiami, rozmawiali jeszcze czas jakiś o położeniu w jakiem się Henryk znajdował. Fanny nalegała gorąco, by nie zwlekał z dalszą ucieczką, dla wyprzedzenia Dunwoodie’go, o którego niezłomnem poczuciu obowiązku dobrze wiedzieli oboje. Kapitan wyjął z kieszeni notesik, napisał słów kilka ołówkiem, poczem złożył wydartą kartkę i podał ją siostrze.
— Fanny — rzekł — dowiodłaś dziś, że jesteś niezrównaną kobietą. Jeżeli mnie kochasz, oddaj to nie czytając Dunwoodie’mu i pamiętaj, że dwie godziny zwłoki mogą ocalić mi życie.
— Dobrze, oddam, ale ty nie ociągaj się: uciekaj, korzystaj z tych chwil cennych.
— Siostra pana dobrze mówi — zawołał Harvey, który wszedł niepostrzeżenie — musimy wyruszyć niezwłocznie. Oto żywność, będziemy jedli w drodze.
— Ale kto odprowadzi tę uroczą istotę? — zawołał kapitan. — Nie mogę zostawić mojej siostry samej w takiem miejscu.
— Zostaw mnie! Zostaw! — rzekła Fanny — zejdę, jak przyszłam. Nie troszcz się o mnie. Nie znasz mojej odwagi i sił moich.