Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/429

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XXXII.

„Nie dopuść mu pożegnalnego słowa;
Krótka niech będzie spowiedź, a powróz mocny.“

W. Scott. Rokeby.

Kramarz i jego towarzysz szybko zeszli w dolinę, a zatrzymawszy się chwilę, żeby posłuchać, i upewniwszy się, że nikt ich nie goni, weszli na gościniec, Obznajmiony z każdą piędzią drogi, wiodącą wskroś gór, i nawykły do pieszych wędrówek Birch szedł przodem, wielkiemi krokami, właściwemi jego zawodowi, brak mu było tylko toboła, by wyglądał jak zwykle, gdy odbywał swe kramarskie wędrówki.
Ilekroć zbliżali się do małych amerykańskich posterunków, tak licznych w tych górach, zbaczał z gościńca i bez wahania zapuszczał się w gąszcze, lub wdrapywał na skały, na wygląd niedostępne. Lecz on znał doskonale wszystkie zakamarki tej uciążliwej i trudnej drogi, wiedział, gdzie można przedrzeć się wąwozem, lub przejść strumień w bród. Parę razy Henrykowi wydało się, że nie postąpią dalej ani kroku? ale spryt i obrotność przewodnika zwyciężała wszelkie trudności.
Po trzech godzinach śpiesznego marszu zeszli nagle z gościńca, odchylającego się ku wschodowi, i podążyli wprost wzgórzami, kierując się na południe.
Kramarz objaśnił towarzysza, że uczynił to, aby uniknąć oddziałów nieustannie patrolujących u południowego podnóża gór, a także by skrócić drogę idąc w prostej linji. Gdy znaleźli się na szczycie pagórka,