Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/436

Ta strona została przepisana.
422

gadują o Bunkner Hill i Burgyne’m, tobyś myślał, że im smakuje bagnet jak dobry obiad.
Kramarz wyrzekł to z jakąś miną niewiniątka, która podrażniła Henryka, nie raczył więc odpowiedzieć.
Ogień teraz stał się dorywczy, raz po raz mieszając się z potężnemi salwami. Obaj zbiegowie stali nadsłuchując z niepokojem, gdy na skraju cedrowych zarośli, częściowo pokrywających wzgórze, ukazał się człowiek uzbrojony w muszkiet i począł skradać się ku nim. Henryk spostrzegł go pierwszy i natychmiast wskazał towarzyszowi. Birch drgnął i uczynił taki ruch, jakby chciał uciekać; ale opamiętał się natychmiast i stał w ponurem milczeniu, czekając aż tamten się zbliży.
— Jak się pan miewa, panie Birch — rzekł nieznajomy opuszczając broń, ale trzymając się przezornie w pewnem oddaleniu. Ja tu bez złych zamiarów, proszę mi wierzyć.
— Ruszaj lepiej w swoją drogę — rzekł Birch. — Regularni są tuż, a Dunwoodie i jego jazda daleko; więc ci dziś dużo za mnie nie zapłacą.
— Niech djabli porwą majora Dunwoodie’go i jego jazdę — zawołał herszt skinnerów (bo on to był). — Boże, błogosław króla Jerzego! i zeszlij szybki koniec zbuntowanym, powiadam. Jeżeli mi pan pokażesz bezpieczną drogę do zbiegów[1], zapłacę ci dobrze, a w dodatku będę zawsze twoim przyjacielem.
— Droga leży otworem zarówno dla mnie jak dla ciebie — rzekł Birch odwracając się ze wstrętem — jeżeli chcesz znaleźć „zbiegów“, wiesz dobrze, gdzie ich szukać!

— Kiedy się boję trochę iść do nich sam; a pan znasz ich dobrze i co ci to szkodzi, jeżeli mi pozwolisz iść razem?

  1. Tak nazywano ochotnicze oddziały cow-boyów.