Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/449

Ta strona została przepisana.
435

zdziwieni, inni poszli za ich przykładem i podnieceni zapałem Lawtona, zaczęli wołać, aby ich prowadził na wroga.
— Naprzód tedy, dzielni przyjaciele! — wykrzyknął kawalerzysta, zwracając konia ku linji angielskiej, gdy jedno skrzydło nieprzyjacielskie było już bardzo blisko — naprzód! ognia do nich, aż im się brwi osmalą.
Żołnierze podskoczyli żwawo i biegli czas jakiś, nie dając ognia ani go nie przyjmując, aż znaleźli się w bardzo niewielkiej odległości od nieprzyjaciela. Angielski sierżant, ukryty za skałą, rozwścieczony zuchwalstwem oficera, który tak się zdawał urągać ich siłom, wypadł z kryjówki i zbliżywszy się o kilka kroków do kawalerzysty, zniżył muszkiet.
— Pal i giń! — krzyknął Lawton, spinając ostrogą rumaka, który wnet dał olbrzymiego susa. Ruch ten i głos tak wstrząsnęły nerwami Anglika, że niepewną ręką pociągnął za cyngiel. Roanoke wyskoczył w górę wszystkiemi czterema nogami i wierzgnąwszy konwulsyjnie, zwalił się bez życia u stóp swego mordercy. Lawton porwał się z ziemi błyskawicznie i stanął twarzą w twarz z przeciwnikiem. Ten nadstawił bagnet mierząc w serce kawalerzysty. Skry posypały się, gdy stal uderzyła o stal, i bagnet wyleciał w powietrze, a w chwilę potem właściciel jego leżał w przedśmiertnych drgawkach na ziemi.
— Naprzód! — krzyknął Lawton, gdy oddział Anglików ukazał się na skale, i dał zbliska ognia. — Naprzód! — powtórzył i błysnął szablą w powietrze. Poczem olbrzymia jego postać pochyliła się wtył, jak majestatyczna sosna pod ciosem siekiery, ale padając zwolna wciąż jeszcze wymachiwał szablą i raz jeszcze basowy głos jego rozległ się: — Naprzód!
Następujący Amerykanie stanęli w przerażeniu, poczem zawróciwszy, zostawili pole wojskom królewskim.
Ale dowódca angielski nie miał bynajmniej zamiaru korzystać ze zwycięstwa; wiedział bowiem do-