Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/452

Ta strona została przepisana.
438

tana, bo skoro tylko zobaczył ciało, wstrzymał oddział, zsiadł z konia i przystąpił do leżącego. Twarz Lawtona była spokojna, tylko gniewne ściągnięcie brwi, towarzyszące mu podczas bitwy, pozostało. Wyglądał, jak gdyby spał. Dunwoodie ujął jego rękę i popatrzył nań — chwilę w milczeniu. Ciemne jego oczy zaiskrzyły się, a na blade policzki wystąpił krwisty rumieniec.
— Twoją własną szablą pomszczę cię — zawołał, usiłując wyjąć broń z ręki Lawtona, ale napróżno.
— A więc pochowamy go z nią — dodał po chwili. — Sitgreavesie, czuwaj nad naszym przyjacielem, a ja pośpieszę pomścić śmierć jego!
Dosiadł rumaka i puścił się w pogoń za nieprzyjacielem, a za nim dążył cały szwadron, podobnie jak ich dowódca, pałający zemstą. Lawton był ulubieńcem całego wojska; widok jego trupa wzburzył je do najwyższego stopnia; ani oficerowie, ani żołnierze nie posiadali w tej chwili tej zimnej krwi, tak koniecznej w każdem wojennem przedsięwzięciu; parła ich wyłącznie ślepa żądza odwetu.
Anglicy, sformowawszy czworobok, pośrodku którego znajdowali się ich dość zresztą nieliczni ranni, postępowali miarowo po nierównym gruncie. Dunwoodie uderzył na nich kolumną, pragnąc przedrzeć się do środka i rozproszyć ich od jednego zamachu. Ale nieprzyjaciel znał zbyt dobrze swoje własne siły i wykonawszy szybki zwrot, nadstawił szarżującym bagnety. Konie Wirgińczyków cofnęły się, a tymczasem tylne szeregi angielskiej piechoty dały ognia zbliska, i major wraz z kilku innymi spadli z koni. Anglicy, odparłszy atak, w dalszym ciągu wykonywali odwrót, a major, ciężko lecz nie niebezpiecznie ranny, odwołał swoich ludzi, gdyż dalsza podróż po tym skalistym gruncie była bezowocną.
Pozostał teraz smutny obowiązek do spełnienia. Dragoni zwolna cofnęli się przez wzgórza, unosząc swego rannego dowódcę i ciało Lawtona. To ostatnie