Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/466

Ta strona została przepisana.
452

spowodowane zbliżającą się walką, stanęły na przeszkodzie wznowieniu rozmowy, i wszyscy trzej szli prędko, czyniąc dorywcze przypuszczenia o powodach tej strzelaniny i prawdopodobieństwie walnej utarczki. Kapitan Dunwoodie spoglądał jednak raz po raz przyjaźnie na starca, który szedł ze zdumiewającą na jego lata sprężystością, a tym pełnym zachwytu wykrzyknikiem o uwielbianej przez młodzieńca matce zyskał sobie jego gorące serce. Wkrótce doszli do pułku, do którego należeli obaj oficerowie, a kapitan, uścisnąwszy dłoń nieznajomego, prosił go usilnie, aby nazajutrz rozpytał się o niego i odwiedził go w jego namiocie, I tak się rozstali.
W amerykańskim obozie wszystko gotowało się do walki. Huk armat i ogień karabinowy, dochodzący z odległości paru mil, rozlegał się wyraźnie i przygłuszał szum wodospadu. Wkrótce wojska ruszyły, śpiesząc na pomoc już walczącym oddziałom. Noc już zapadła, nim rezerwy te doszły do stóp Lundy Lane’u, drogi idącej od rzeki tuż koło dość wyniosłego wzgórza w niewielkiej odległości od gościńca Niagary. Szczyt tego wzgórza wieńczyły armaty angielskie, a na równinie u jego podnóża stały resztki rycerskiej brygady Scotta, podtrzymującej od dłuższego czasu nierówną walkę z niepospolitem męstwem. Wnet sformowała się nowa linja i jedna kolumna amerykańska ruszyła do ataku na wzgórze równolegle do drogi. Kolumna ta uderzyła na Anglików z boku i wykłuwszy bagnetami artylerzystów, zdobyła armaty. Natychmiast przyłączyły się do niej inne oddziały, i nieprzyjaciel musiał ustąpić ze wzgórza. Ale znaczne posiłki pośpieszyły Anglikom z pomocą, a były to zbyt dzielne wojska, by się łatwo pogodzić z porażką. Nastąpiły tedy kilkakrotne i krwawe ataki w celu odzyskania armat, wszystkie jednak zwycięsko odparto. Podczas ostatniej z tych utarczek młodzieńczy kapitan Dunwoodie zapędził się dość daleko wraz ze swymi ludźmi, by rozproszyć nacierający śmiało oddział nieprzy-