Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/60

Ta strona została przepisana.
56

niższemu końcowi doliny, jak gdyby czegoś się stamtąd spodziewał. Nareszcie ukazał się Cezar, wiodąc szlachetnego rumaka, który miał ponieść ciężar podróżnego, Kramarz skwapliwie jął pomagać w przyciąganiu popręg i przymocowaniu błękitnego płaszcza i walizki do siodła.
Tymczasem Harper zaczął się żegnać. Powiedział kilka uprzejmych słów ciotce i Sarze, ale gdy zbliżył się do Fanny, umilkł na chwilę, a twarz jego przybrała wyraz większej jeszcze niż zazwyczaj dobrotliwości. Oczyma powtórzył błogosławieństwo, które przedtem wypadło z ust jego, a Fanny uczuła, że policzki jej płoną, a serce bije szybciej pod wrażeniem tego pożegnania, Następnie Harper zamienił parę zdawkowych grzeczności z panem domu i wyciągając rękę do kapitana, rzekł z wielką powagą:
— Krok, na który się pan ważyłeś, jest bardzo niebezpieczny i może pociągnąć za sobą przykre dla pana skutki; w takim razie będzie może w mojej mocy wywdzięczyć się za gościnność, jakiej tu doznałem.
— Ach panie! — zawołał pan Wharton, tracąc poczucie delikatności w obawie o syna — utrzymaj pan w tajemnicy odkrycie, które zrobiłeś dzięki pobytowi w moim domu.
Harper zwrócił się żywo ku niemu ze ściągniętem surowo czołem, poczem rozpogodziwszy się znowu, odpowiedział łagodnie:
— Pobyt w pańskim domu nie odsłonił mi niczego, czegobym przedtem nie wiedział, lecz dla bezpieczeństwa pańskiego syna lepiej jest, iż wiem o jego bytności tutaj.
Skłonił się całemu towarzystwu, i nie zwracając uwagi na kramarza poza podzięką za jego usłużność, dosiadł konia, i powodując nim z pełną wdzięku zręcznością, wyjechał za furtkę i wnet zniknął za wzgórzem, osłaniającem dolinę od północy.
Kramarz śledził go wzrokiem, dopóki go z oczu nie stracił, poczem odetchnął głęboko, jak gdyby mu