Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/62

Ta strona została przepisana.
58

— Bracie! — rzekła Fanny — to okrutnie żartować z takich rzeczy.
— Widzi mi się — rzekł kramarz chłodno — że teraz gdy burza minęła, skinnerzy mogliby się ruszyć, lepiej więc będzie skrócić odwiedziny, kapitanie Wharton.
— O! — zawołał oficer angielski — parę gwinei uwolni mnie od tych łotrów, gdybym ich spotkał. — Nie, nie, panie Birch, zostanę tu do jutra.
— Pieniądze nie zdołały uwolnić majora André — rzekł kramarz sucho.
Obie siostry popatrzyły na brata z przestrachem, a starsza zauważyła:
— Posłuchaj lepiej rady Harveya, bądź pewny, Henryku, że w takich sprawach z jego zdaniem trzeba się liczyć.
— Tak — dodała młodsza — jeżeli, jak podejrzewam, pan Birch dopomógł ci w przyjściu tutaj, to twoje bezpieczeństwo, nasze szczęście, drogi Henryku, wymaga, abyś go teraz usłuchał.
— Sam tu przyszedłem i sam stąd odejdę — rzekł kapitan stanowczo. — Pomoc Harveya polegała na tem, że mi dostarczył przebrania i doniósł, kiedy brzeg będzie wolny, a w tym ostatnim względzie omyliłeś się, panie Birch.
— Tak — odrzekł kramarz z pewną troską — i to jeden powód więcej, abyś pan wracał niezwłocznie; pasport, który panu dałem, służy tylko na raz.
— A nie możesz mi pan sfabrykować drugiego?
Blade policzki kramarza powlokły się niezwykłym rumieńcem, stał jednak milcząc z oczyma utkwionemi w ziemię; młodzieniec zaś dodał z wielką stanowczością:
— Niech się dzieje co chce, zostaję na noc.
— Kapitanie Wharton — rzekł kramarz zwolna i z naciskiem — strzeż się pan wysokiego Wirginijczyka z dużemi wąsami, o ile wiem, śledzi pana, a sam djabeł go nie oszuka. Mnie się to raz tylko udało.