Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/71

Ta strona została przepisana.
67

kiem przyjemniejszej metamorfozy, od czasu gdy z porucznika przedzierzgnąłem się w kapitana.
Młody Wharton z wielkim spokojem uczynił, jak mu wskazano, i oczom dragona ukazał się wnet wyjątkowo piękny i wytwornie ubrany młodzieniec. Kawalerzysta popatrzył na niego przez chwilę z charakteryzującą go dotychczas żartobliwością i rzekł:
— Otóż mamy i nowego przybysza na scenie; jak panu wiadomo, przyjętem jest, by nieznajomi przedstawiali się sobie nawzajem. Jestem kapitan Lawton z kawalerji wirgińskiej.
— A ja, panie, jestem kapitanem Whartonem z sześćdziesiątego pułku piechoty jego królewskiej mości — rzekł Henryk, kłaniając się sztywno i odzyskując swe zwykłe obejście.
Twarz Lawtona zmieniła się nagle, przybrana żartobliwość znikła bez śladu. Przez chwilę patrzył na kapitana Whartona, który stał przed nim z podniesioną dumnie głową, gardząc dalszem udawaniem, i wykrzyknął ze szczerem przejęciem:
— Kapitanie Wharton! żałuję cię z całego serca!
— O! — zawołał zrozpaczony ojciec — jeżeli pan go żałujesz, to zostaw go w spokoju. On nie jest szpiegiem. Jedynie chęć zobaczenia rodziny skłoniła go do przybycia tutaj w przebraniu. Ach! zostaw go pan, a niema takiej nagrody, takiej sumy, którejbym z ochotą nie zapłacił.
— Panie — rzekł Lawton wyniośle — trwoga o syna usprawiedliwia pańskie słowa. Ale zapominasz pan, że jestem Wirgińczykiem i człowiekiem honorowym.
Poczem, zwracając się do młodzieńca, mówił dalej:
— Czy nie wiedziałeś pan, że nasze przednie straże znajdują się w tych stronach już od dni kilku?
— Dowiedziałem się o tem, gdy było już za późno cofać się — odparł Wharton ponuro. — Przybyłem tu, jak wspomniał mój ojciec, by odwiedzić rodzinę, rozu-