Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/82

Ta strona została przepisana.
78

— Użyłem przebrania, majorze Dunwoodie — odpowiedział oficer z powagą — by móc odwiedzić rodzinę bez narażenia się na niebezpieczeństwo zostania więźniem wojennym.
— Ale przebrałeś się dopiero wtedy, gdyś zobaczył zbliżający się oddział Lawtona?
— O! tak — przerwała Fanny z żywością, zapominając o wszystkiem co zdarzyło się przedtem w swej wielkiej trwodze o brata — Sara i ja przebrałyśmy go same, za ukazaniem się dragonów i nasza niezręczność zdradziła go.
Twarz Dunwoodie’go rozpromieniła się, gdy spoglądając tkliwie na mówiącą, słuchał jej wyjaśnień.
— Zapewne we własne suknie? — zapytał — w coś co było narazie pod ręką.
— Nie — rzekł Wharton z godnością — miałem na sobie to przebranie, wyszedłszy z miasta; dostarczono mi go w tym celu, i dziś jeszcze miałem go znów użyć zpowrotem.
Przerażona Fanny, stojąca dotąd pomiędzy bratem a narzeczonym, cofnęła się, zrozumiawszy całą prawdę, i bezsilnie opadła na krzesło, patrząc błędnym wzrokiem na obu młodzieńców.
— A pikiety nasze... a oddziały w Równiach — rzekł Dunwoodie, blednąc.
— Przeszedłem koło nich w przebraniu. Pokazałem im ten pasport który kupiłem, a ponieważ nosi on podpis Washingtona, więc przypuszczam, że musi być podrobiony.
Dunwoodie chwycił żywo papier, jaki mu Wharton podawał, i czas jakiś spoglądał na podpis w milczeniu, wreszcie żołnierz wziął w nim górę nad człowiekiem, zwrócił się do więźnia i badawczo patrząc na niego, zapytał:
— Kapitanie Wharton, skąd dostałeś ten papier?
— Jest to pytanie, którego, jak mniemam, major Dunwoodie nie ma prawa mi zadawać.