Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/94

Ta strona została przepisana.
90

wali przez okolice całkowicie ogołocone z wszelkich zapasów żywności, lekkie oddziały ich wrogów rozporządzały całem wnętrzem kraju.
Trudy, jakie ponosiła amerykańska armja, były wprost bezprzykładne, mając wszelako władzę i czując ważność sprawy, usprawiedliwiającą wszelkie środki surowości, oficerowie kawalerji dbali o zaspokojenie potrzeb swych żołnierzy i ich koni; więc też sprawność tych oddziałów, dobrze żywionych i doskonale uzbrojonych, nie miała wprost równej sobie w całym świecie.
Ludzie Dunwoodie’go niejednokrotnie już składali dowody swego męstwa w utarczkach z nieprzyjacielem, i teraz też dyszeli chęcią nowego z nim spotkania. Życzenia ich spełniły się wprędce, gdyż zaledwie dowódca ich zdążył znów dosiąść konia, oddział nieprzyjacielski wynurzył się z poza wzgórza, zasłaniającego widok na południe. Jeden rzut oka wystarczył majorowi, by rozpoznać, jakie to było wojsko. W jednym oddziale zobaczył zielone mundury cow-boyów, w drugim skórzane hełmy i drewniane siodła jegrów. Liczba ich dorównywała mniej więcej sile szwadrona, zostającego pod jego rozkazami.
Wydostawszy się na otwartą przestrzeń w pobliżu domku Harveya Bircha, nieprzyjaciel przystanął i sformował szeregi, widocznie gotując się do ataku. W tej samej chwili ukazał się w dolinie oddział piechoty i podążał ku brzegowi już wspomnianego strumienia.
Major Dunwoodie łączył zimną krew i roztropność z zuchwałą niemal odwagą. W obecnej chwili poznał natychmiast wyższość swego położenia i postanowił z niej skorzystać. Kolumna, którą dowodził, zaczęła zwolna wycofywać się z pola, podczas gdy młodziutki niemiecki oficer, dowodzący nieprzyjacielską konnicą, w obawie utraty łatwego zwycięstwa dał znak do ataku. Rzadko które wojsko odznaczało się takiem zuchwalstwem jak cow-boye; poskoczyli też żwawo naprzód, zachęceni cofaniem się nieprzyjaciela i ufni