Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/96

Ta strona została przepisana.
92

sprawy z tego, że naród cały ześrodkował się dla niej w osobie Peytona Dunwoodie. Ciotka jej i siostra mniej były wyłączne w zanoszonych do Stwórcy błaganiach, a Sara w tak bliskiem zetknięciu z okropnościami wojny nie radowała się już tak bardzo na myśl o przewidywanych triumfach Anglików.
W kuchni pana Whartona znajdowały się cztery osoby, mianowicie Cezar i jego małżonka, ich wnuczka, czarna jak węgiel dwudziestoletnia osóbka, i już wspomniany chłopak. Ta murzyńska trójka była pozostałością całej czeredy negrów, odziedziczonych wraz z posiadłością jeszcze po macierzystych przodkach pana Whartona, którzy pochodzili od holenderskich kolonistów. Czas, zepsucie i śmierć doprowadziły ich do tej szczupłej liczby, zaś panna Peyton przydała jeszcze tej gromadce domowników owego chłopaka, który był białym i pełnił obowiązki lokajczyka.
Cezar, umieściwszy się przezornie w takim kącie, gdzie żadna zabłąkana kula nie mogła go dosięgnąć, począł z zajęciem przypatrywać się utarczce. Kilka kroków zaledwie dzieliło go od szyldwacha na tarasie. Ten zauważył przezorną pozycję murzyna i spoglądał na nią pogardliwie, sam wystawiając nieosłonioną pierś na grożące od strony nieprzyjaciela pociski.
— Jak widzę dbasz wielce o swoją piękną osobę, panie Czarnoskóry — rzekł po chwili.
— Kula ranić czarny człowiek tak samo jak biały — odpowiedział Cezar cierpko.
— A gdybym tak spróbował — rzekł dragon i z temi słowy wyciągnął pistolet z za pasa i zmierzył do murzyna.
Zjeżone włosy Cezara bardziej mu jeszcze dęba stanęły; począł kłapać zębami ze strachu, aczkolwiek nie brał na serjo krwiożerczych zamiarów szyldwacha. W tejże chwili kolumna Dunwoodie’go poczęła się cofać, a królewska kawalerja poszła do ataku.
— Aha! panie lekki jeździec — rzekł Cezar, któremu wydało się, że Amerykanie cofają się naprawdę