Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/99

Ta strona została przepisana.
95

— Bóg z tobą, Cezarze. Pozdrów dziewczęta.
I z temi słowy wypadł błyskawicznie za furtkę.
Afrykanin spoglądał za nim z niepokojem, widział jak pędził gościńcem, poczem skręcił na prawo i wkrótce zniknął za występującemi z tej strony skałami.
Uszczęśliwiony Cezar zaryglował drzwi znowu i kręcił kluczem w zamku dopóki tylko mógł, monologując w trakcie tego półgłosem:
— Dzielny jeździec — ja go sam dużo uczyć, pozdrowić dziewczęta — miss Fanny nie pozwolić, żeby ją kolorowy człowiek pocałować!
Gdy po skończonej bitwie przyszło do grzebania trupów, znaleziono poza domem obu cow-boyów i jednego Wirgińczyka bez życia.
Na szczęście dla Henryka Whartona kapitan Lawton przypatrywał się w owej chwili przez lornetkę kolumnie piechoty, wciąż stojącej nad brzegiem strumienia i chroniącym się pod jej opiekę niedobitkom jegrów.
Koń, na którym uciekał oficer angielski, był to wyborny rumak z Wirginji i niósł go z szybkością strzały przez dolinę. Serce młodzieńca poczynało już bić rozkoszną pewnością ocalenia, gdy dobrze znany głos obił się o jego uszy:
— Brawo, kapitanie! nie szczędź szpicruty i skręć na lewo, nim przejedziesz strumień.
Wharton odwrócił głowę zdumiony i ujrzał siedzącego na szczycie wystającej skały, skąd całą dolinę widać było jak na dłoni, swego byłego przewodnika Harveya Bircha. Tobół, o znacznie zmniejszonej objętości, leżał u stóp kramarza, ten zaś zdjął kapelusz i powiewał nim z zapałem, gdy młody oficer przelatywał koło niego. Angielski kapitan usłuchał wskazówki tego tajemniczego doradcy i znalazłszy leśną dróżkę, wiodącą na główny trakt doliny, skręcił w nią i wkrótce znalazł się naprost swoich. W chwilę potem