Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/111

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ X
W którym jest trochę o szczurach, trochę o Szwedach i o opończy Maćkowej.

Wypadek, który się przytrafił biednemu Maćkowi, wpłynął rozweselająco na posępne dotąd usposobienie Kazika i Kacpra. Śmiali się i podrwiwali sobie z towarzysza:
— Maciuś! — pytał Kazik — a miękko ci tam było w tem błocie?
— Co nie miało być miękko — odzywa się Kacper — buchnął jak w matusiną pierzynę.
— A nie stłukłeś sobie czego?
— Brzuszek cię nie boli?
Możeby ci dryjakiew przyłożyć?
— Albo dajfeldreku dać?
Tak sobie podrwiwali, a Maciek tego słuchał i milczał, jeno od czasu do czasu rękawem od opończy twarz sobie z błota ocierał i spluwał, bo widać połknął trochę brudnej wody z kałuży. Ale skoro tamci dwaj, nie znajdując żadnego oporu,