Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/163

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XV
W którym jest nieco o nietoperzach i o zamkniętej ze wszech stron piwnicy.

Przebywszy wązkie i oślizgłe schody, czterej wędrowcy puścili się dalej wązkim korytarzem. Wilgoć panowała tu jak wszędzie w tym podziemiu, ale powietrze było dość czyste dzięki okienkom, zawsze silnie okratowanym i co pewną przestrzeń regularnie pomieszczonym w sklepieniu. Okienka te co prawda nie wychodziły na świat Boży, gdyż przez nie nie przedzierał się nawet najsłabszy blask, ale zapewne komunikowały się z piwnicami, będącemi pod domami. Głucha cisza otaczała idących, i oni też po tylu wzruszeniach, jakie przeszli, milczeli.
Ale niebawem korytarz począł się dość nagle stromo piąć w górę, a że grunt był ciągle błotnisty i oślizgły, więc pochód stawał się bardzo uciążliwy, zwłaszcza dla pana Rafałowicza, tak że w końcu musiał go podtrzymywać Kacper,