Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/167

Ta strona została przepisana.

— To nietoperze!

Całe gromady tych wstrętnych stworzeń poprzyczepiane były do sklepienia i ścian bocznych piwnicy, a teraz zbudzone nagłym blaskiem, zrywały się, krążąc w cichym, jakby sennym locie, czyniły wiatr swemi skrzydłami i chwiały płomieniami pochodni. Oczywiście nie było tu żadnego niebezpieczeństwa, ale towarzystwo nietoperzy sprawiało wstręt niewypowiedziany, a Maciek wychowany w przesądach krzyczał, zakrywając gołą głowę rękami i płachtą, w której dźwigał żywność.
— O, laboga, reta, we włosy mi się wkręcą, czapki nie mam, o laboga, uciekajmy stąd!
— Cichaj, cebulo! — zawołał na to Kacper — to jest nieprawda, żeby nietoperze we włosy się wkręcały. Czytałem o tem w pewnej uczonej księdze niemieckiej...