Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/172

Ta strona została skorygowana.

cegła za drugą i otwór się zwiększał z każdą chwilą. Cegły po większej części staczały się w sąsiedni loch, do którego ów otwór prowadził i uderzały o coś twardego i pustego, bo głuche dudnienie się rozlegało, które wtedy dopiero ustało, gdy coś z trzaskiem się zapadło. Coby to było, domyśleć się trudno i zresztą nie myślano o tem bardzo. Wszystkim szło bowiem o to jedynie, by jak najprędzej mur wyłamać i wydostać się z tej piwnicy z nietoperzami, która mogła stać się grobem czterech peregrynantów.
Nakoniec, po godzinie dość ciężkiej pracy wyłamano otwór tak szeroki, że można było przez niego wygodnie przejść. Kacper wychylił się przezeń z pochodnią, ale zaraz się cofnął, wstrząsł się i mruknął:
— Brrr!…