Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/183

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVII
W którym nowa osoba, pan Żórawski, jest przekonany, że dyabeł przybrał na się postawę pana Rafałowicza.

— No, mociumpanie — rzekł pan Rafałowicz, gdy ze swymi trzema kompanionami znalazł się nakoniec po ciężkiej przeprawie przez groby i trumny w suchym, czystym, dobrze przewietrzanym korytarzu, — no, widzi mi się, że nasza peregrynacya ma się ku końcowi. Korytarz ten pewnikiem już jest pod Zamkiem i strach jeno, byśmy tu jakiego Szweda nie zdybali.
— O, laboga, laboga, wielga mi rzecz Szwed — ozwał się na to Maciek — zaraz hycla naszpikuję na ten oto zamorski rożen, co mi go Kacper zabrał.
— Nie plótłbyś głupstw — rzecze poważnie pan Rafałowicz— — wiemy już dobrze, jaki z ciebie rycerz. A przytem nie należy tu głośno gadać, bo oto w loszku widzę okna, które ani chybi