Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/197

Ta strona została przepisana.

— Oczywiście, skądżebyś waćpan mógł to wiedzieć! — zawołał pan Rafałowicz kontent, że już nie potrzebuje się o nic wypytywać Żórawskiego, bo ten mu wszystko opowiedział.

— To też ja nic nie wiem, nic nie wiem, a skoro Szwedy psubra... to jest chciałem rzec, najwaleczniejszy naród na kuli ziemskiej, chcą się o tem dowiedzieć, to niech sami tam łażą... ale bo oni to pójdą! tchórze są, to jest chciałem powiedzieć, najmężniejsi są, hycle, ale ja jestem wierny sługa Najjaśniejszego Króla Imci Karola Gustawa, pana mojego miłościwego...
W tejże chwili łańcuszki przepiłowane przez Kazika, spadły z łoskotem z rąk więźnia, on też obie te ręce złożył jak do modlitwy i podnosząc oczy w górę, zawołał: