Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/214

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XX
Jako Maciek został białą marą i co z tego wynikło.

Pan Żórawski jednak przed wyruszeniem, wziął zwłoki biednego Frytjofa i wciągnął do piwnicy, poczem drzwi żelazne zamknął starannie na klucz, który tkwił w zamku i klucz ten zabrał ze sobą.
— Będą myśleli te inne Szwedy, jak tu przyjdą, że Frytjof zostawiwszy mi żywność, poszedł sobie gdzie i tym sposobem kilka godzin będziemy mieli czasu. A co, panie rajco mieszczański, czy głowa szlachecka, nie lepsza od waścinej?
Pan Rafałowicz nic na to nie odrzekł, jeno ramionami ruszył, choć w głębi duszy musiał przyznać, że imć pan Żórawski mądrze to wykalkulował. Nakoniec ruszono naprzód z panem Żórawskim na czele, który drogę pokazywał. Szli lochem wązkim, po dnie którego woda nieczysta i cu-