Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/224

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXI
Jako Maciek zdobywszy klucze, obudził pana Manderstörna.

Maciek, gdy z panem Żórawskim, idącym przodem, zapuścił się znowu w lochy, odrazu stracił humor, milczał i szedł zamyślony mocno. Pan Żórawski także nie był gadatywus, posuwał się naprzód, mrucząc coś pod nosem, co robiło w tych ponurych ciemnościach dość przykre wrażenie. Ale Maciek krzepił się tem, że czyni to wszystko i naraża się na tyle niebezpieczeństw dla swej matki, którą kochał gorąco i dla tego szedł śmiało i za nic nie byłby się cofnął. Ciężko mu było nieco w owej długiej białej opończy przemykać się po ciasnych przejściach podziemnych, zwłaszcza, że pan Żórawski nie szedł ale biegł przodem, więc jak mógł podkasywał poły i wyciągał swoje długie nogi.
Tak przebyli poraz wtóry piwnice i dostali się na miejsce, gdzie za zamkniętemi drzwiami leżał