Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/266

Ta strona została skorygowana.

nieustanne tupanie nóg przebiegających po nich ludzi.
Pan oberstlejtnant Giza obejrzał się po całej piwnicy i rzekł:
— Proszę ja kogo, więc to temi drzwiami mamy się dostać do środka baszty?
— Temi.
— Hm! proszę ja kogo... ciężka to będzie sprawa, gdyż drzwi są niewielkie i zaledwie dwóch ludzi się w nich zmieści. Ale spróbować nie zawadzi.
To rzekłszy, obrócił się do swych żołnierzy, skupionych w piwnicy i w milczeniu przypatrujących się lochowi, i zawołał:
— Rozwora, biegnij do pana wojewody, żeby mi całą moją chorągiew przysłał. Tu, proszę ja kogo, gorąca będzie przeprawa i kupą trzeba iść.
Rozwora, stary żołnierz-wyga, zawrócił i pobiegł, a pan oberstlejtnant jeszcze raz spojrzał na drzwi i rzekł:
— Przystawić drabiny.
Gdy to uczyniono, pan Giza zawołał:
— Kto na ochotnika pójdzie, proszę ja kogo, wyrąbać te drzwi?
Wśród żołnierzy zapanowało milczenie, źle świadczące o udaniu się tego ryzykownego przedsięwzięcia. A pan Rafałowicz, zbliżywszy się do oberstlejtnanta, odezwał się: