Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/53

Ta strona została skorygowana.

Umilkł, poprawił się na krześle, popił polewki i rzekł:
— Bo, że ani pan Giza, ani też rajcy i mieszczanie nie pójdą za wezwaniem królewskiem, to widać dokumentnie z tego, coś tu opowiedział, mój Kacperku, a co ja też z doświadczenia wiem dobrze. A skoro oni nic nie dopomogą i każą rozbijać się wojsku królewskiemu o mury i krew przelewać niezbożnie, to rzeczą jest naszą i wszystkich ludzi uczciwych, aby owym nieborakom, którzy będą walczyli ze Szwedami, dopomódz. Czy dobrze mówię?
— Dobrze! dobrze! — odezwał się Kacperek i Kazik.
— I gotowi jesteście, tak jak tu stoicie, dopomódz wojsku królewskiemu do wypędzenia Szweda z naszego miasta?
— Gotowi całą duszą i sercem! — zawołali obaj chłopcy.
— Tedy czekajcie tu — rzekł pan Rafałowicz, powstając z krzesła — coś wam pokażę i coś uradzimy.
To powiedziawszy, wyszedł do sąsiedniej izby, w której był alkierz jego.