Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/80

Ta strona została przepisana.

— To głupstwo!
— Co jest głupstwo?
— Że nie masz pieniędzy.
— Jakto głupstwo?
— Ja mam piętnaście bitych.
— I chcesz je dać?
Dam... dla matusi ostatnią koszulę dam.
— Dzielny chłop z ciebie, Maćku. Więc dobrze, przynoś pieniądze i zajmiemy się przygotowaniami.
— A poco mam przynosić pieniądze?
— Jakto poco?
— A poto, że ja je mam tu (wskazał na kołnierz swej kapoty).
— Gdzie?
— A tu.
— Co ty pleciesz?
— Tak, mam je tu, zaszyte.
Uśmiał się Kazik z tak osobliwszego schowania na pieniądze i poszli do mieszkania Madejowej, która miała izdebkę w kamienicy „pod murzynami,“ by owe bite talary wydobyć z kołnierza Maćkowego. Gdy ten ostatni zajęty był tą operacyą, przyczem wzdychał, nosem pociągał głośno i od czasu do czasu jęczał swoje „o, laboga, laboga,“ Kazik zapytał:
— Maciek, a jak Szwedów w lochach spotkamy, co to będzie? Ty się pono boisz bardzo Szwedów?