przerywał, ani zaprzeczał, owszem przytakiwał łaskawie. A potem rozkazał przedstawić sobie całe towarzystwo z Zawiszą królewski park zwiedzające (Towarzystwo wyłącznie z dobrej, starej szlachty złożone). I ze wszystkimi król Emanuel był za pan brat i winem w jakiejś altance częstował, na cześć pięknych Polek (a rzeczywiście w tem gronie było kilka prześlicznych pań) a także za pomyślność Polski toasty spełniał...
Maryan Zawisza do łez rozrzewnia się, opowiadając ten fakt autentyczny, świadczący o popularności „del rè galantuomo“.
Tymczasem, podczas króciutkiej pauzy, w narracyi — słyszę, że za mną ktoś cicho wymawia: — Pan Szymon Tokarzewski! — wymawia dwukrotnie, lecz nikt się z powitaniem nie zbliża.
Rozumiem!... wytropił mnie jakiś szpieg, przecież nie będąc pewnym, chce dokumentnie sprawdzić tożsamość mojej osoby... gdybym się obejrzał, już miałby niezbity dowód. Więc, jak trusia, niby na rozżarzonych węglach siedzę, a lubo czuję przeszywające mnie nawskróś sztylety spojrzeń szpiegowskich, — rozmawiam bardzo spokojnie, śmieję się swobodnie bardzo.
Jestem zgubiony, — niema co! nie wyślizgnę się tym razem z sideł... to pewna!...
Jedynem mojem już teraz pragnieniem jest, wyrwać się z tej werandy i odejść, aby swoją obecnością nie kompromitować i na odpowiedzialność nie narażać moich przyjaciół.
Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.