Powrócili niebawem.
— Prawda, czysta prawda, Ilaryj Tagancew — potwierdził gospodarz.
— Ile mam zapłacił za to? — spytał „patryarcha tobolski” — porachujcie, obliczcie, gaspadin haziain[1], a wy, mademoiselle, na moim rachunku, należną odemnie sumę zapiszcie.
Gospodarz ze swoją buchalterką naradzali się na uboczu. Rozmawiali cichutko, tylko niektóre wyrazy, niektóre cyfry, notując je, wymawiali głośniej:
— W Paryżu rojał kosztował rubli...
— Opakowanie rubli...
— Sprowadzenie morzem...
— Morzem i lądem, patron...
— Wasza prawda, mademoiselle. morzem i lądem, rubli...
— Na komorze cło... rubli...
— Transport przez Moskwę, Niżnyj... rubli...
— Przewóz do Minusińska rubli...
Podczas kiedy mademoiselle i właściciel „rojału“ wymieniali poszczególne pozycye kosztów, zapisując cyfry — kiedy sumowali je wreszcie, na twarzach obecnych malowało się wytężone oczekiwanie. Tylko „patryarcha tobolski” stał tryumfujący, wielką, spoconą łapą głaszcząc twarz Soni.
- ↑ Gaspadin haziain — panie gospodarzu.