rowe kule także niespajane, nie sklejane ni razu, w jednej, dużej kuli mieszczące pięć, albo sześć coraz mniejszych — aż do maleńkiej kuleczki, a wszystkie wyrzeźbione w desenie jednakowe zupełnie.
W jednym sklepie pośród festonów z jedwabnej, błękitnej materyi, na złoconych deskach były porozmieszczane malowidła, na przezroczych, cieniutkich płatkach ryżowego ciasta.
Malowidła te przedstawiały pełne wdzięku, rodzajowe sceny, z życia mieszkańców Państwa Niebieskiego, postacie Chinek ładniutkich, poważnych mandarynów, uczonych mędrców, zadumanych bonzów, groźnych wojowników, bohaterów legend prastarych.
Twarzyczki tych figurynek miały wyraz — postacie charakter właściwy. Każdy, najdrobniejszy szczegół ubrania, czy stroju, wszystkie akcesorya, chińscy malarze oddawali z dokładnością przedziwną, a zarówno koloryt tych kunsztownych malowidełek był wprost cudnie barwny i żywy, chociaż bez jaskrawości rażącej.
Koniecznie trzeba to widzieć, aby należycie ocenić...
Krok za krokiem, wolno postępowaliśmy wzdłuż ulicy, mającej po jednej stronie mieszkalne domki, po drugiej zaś sklepy, które dla Europejczyków były pełne dziwów i czarodziejskich osobliwości.
Wraz z nami sunął ulicą tłum wieloplemienny.
Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.