jaśnień, wszelkich szczegółów, dotyczących nieznajomej podróżnej.
Służba hotelowa również o tej pani całkiem nie chciała rozmawiać.
— Dawałem tym „lizołapom” połowinę srebrną, nie chcieli nawet mordy otwierać — sierdził się i uskarżał Maksimienko, tem niepowodzeniem swoich wywiadów zmartwiony wielce i skonfundowany.
— To pewno jaka księżna, ili kupcówna z tysiącznym majątkiem, z domu od rodzicieli swoich uciekła, po świecie szerokim i długim losu swojego szukać, albo kochanka swego mileńkiego gonić. I przed ludźmi się ukrywa, żeby zaś rodziciele nie trafili na jej ślad.
Tak kombinował Maksimienko.
My zaś inne snuliśmy wnioski.
W owych czasach już niejedna Polka i niejedna Rosyanka, ciernistym śladem za mężem skazańcem dążyła na Sybir.
Przypuszczaliśmy tedy, że owa tajemnicza podróżna jest właśnie taką idealną kobietą, taką szlachetną, dobrowolną wygnanką, która na przybycie swojego męża w Tarze oczekuje, aby dalszy pochód do miejsca kaźni odbywać już razem z partyą, do której został włączony.
— Oczywiście — mniemaliśmy — jest to dama z najlepszej sfery towarzyskiej i dlatego unika ciekawości gawiedzi i przed natrętami się ukrywa.
— To bardzo rozumnie i słusznie.
Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.