Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

graniczną rezygnacyą brzmiący, przyskoczył do nas Teodor Dostojewskij.
— Słyszeliście, panowie!...: czy słyszeliście tą pieśń? Zuchy! zuchy krasnojarcy! Zuchy!... Ach! z armią tak karną! z taką armią można cudów dokazywać... Można tyle odnieść zwycięstw i... Aleksandra Macedońskiego zakasować... Można zdobyć Carogród... zwycięzkie, rosyjskie sztandary zatknąć nad Bosforem i Hellespontem... Można zawojować i ujarzmić cały świat!...
Mówił zachwycony, z rozjaśnioną twarzą, ze wzrokiem płomiennym...
Spoglądał dumnie...
Wyciągnął ramiona, jakgdyby tuż... tuż przed sobą widział wcielenie jakiejś wizyi cudnej i promienistej...
Tymczasem zbliżyliśmy się już do częstokołu, okalającego fortecę.
Konwojowy pociągnął za dzwon, uwieszony przy bramie.
Otworzono ją... zaskrzypiała na wierzejach... Partya katorżników wkraczała w obręb ostrogu...
Gefrejter zaczął liczyć powracających z roboty:
— Jeden!... drugi!... trzeci!... czwarty!... — wykrzykiwał, dotykając długim kijem ramienia każdego z nas.
Czego dokonawszy, cofnął się do swojej sie-