na kraj świata, narazić się na więzienie, na pałki, na katorgę... Ciekawym, czyby który z nas dla przeczytania... no!... Radiszczewa[1] przypuśćmy, chciał narażać się na takie okropności?... Dziwny to naród ci Polacy! Bóg z nimi! — półgłosem do siebie pomrukiwał Tarasow, a do podoficera zwrócił się z komendą:
— Paszli won! w sieni poczekać! ja sam z tymi panami pójdę do fortecy.
Już ostatnie blaski dogasały na zachodzie, kiedyśmy po dniu tak pełnym wrażeń, tak mile w gościnnym domu Józefa Hirszfelda spędzonym, powracali do semipałatyńskiej fortecy.
Z rozkazu kapitana Tarasowa, podoficer z konwojowymi trzymali się od nas zdałeka. Sam zaś, umyślnie prowadził nas przez istny labirynt uliczek najstarszych i najwęższych w Semipałatyńsku.
Ruch koncetrował się w środku miasta, nowsze, centralne dzielnice były ruchliwe, ożywione, szczególniej podczas zjazdu kupców i przywozu towarów.
Zaś, pośród tych domostw szarych, niskich,
- ↑ Aleksander Mikołajewicz Radiszczew pragnął zaprowadzenia w kraju reform, na wzór tych, jakie istniały w innych państwach europejskich. W tym duchu wydał dzieło p. t. Putieszestwie iz Pieterburga w Moskwu.