Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

— A no — roześmiałem się — musi być zgoda, skoro już tak postanowiliście.
— A postanowiłem, postanowiłem i zaraz musimy podzielić się zajęciami. Ja przyszykuję pieniądze, moja żona pomyśli o jadle i napitku, czyli o zapasach na drogę, wy zaś, panie, młody człowieku, pakujcie waszą przyodziewę. Jutro, skoro świt, hajda! w drogę. Gorliwie i uczciwie pracowaliście przez całą zimę, należy się wam wypoczynek i zabawa, panie, młody człowieku. Nu’s i mnie także... Nie będziemy sobie żałowali kopiejek, ani rubli... zabawimy się, pohulamy... a „czudesa”[1] zobaczycie, panie, młody człowieku!
Uradowany huknął śmiechem z całego gardła, parokrotnie uderzył się po biodrach, mnie przyjacielsko poklepał po plecach i, oblizując się a kręcąc głową, powtarzał:
Czudesa! czudesa! przekonacie się, panie, młody człowieku!
Moje, a Świetyłkina pojęcia i wyobrażenia o zabawie różniły się najzupełniej i obietnica wspólnej zabawy i „pohulanki“ z nim i z jego kompanami nie nęciła mnie bynajmniej. Wszelako ze względu na jego dobre chęci, a przytem, nie chcąc go obrażać, zmilczałem i wraz, energicznie zająłem się przygotowaniami do podróży.


  1. Czudesa: cuda.