Wdarłby się nawet tam — gdzie niedeptana
Ścieżka prowadzi na szczyt Araratu[1]!
Słyszysz? szum wiosła! — Patrz! łódka bez żagli,
Pędzi jak strzała w niezachwianym biegu,
Tak szybko wioślarz do pędu ją nagli.
Przed nią i za nią, w księżyca promieniu,
Wre biała piana podobna do śniegu: —
Łódź coraz bliżéj — już znikła w skał cieniu —
Piasek zaskrzypiał — stanęła u brzegu.
„To on!“ — bledniejąc Hilda zawołała,
I na poręczach ganku pochylona,
Na dół otwarte wyciąga ramiona,
Jakby mu w pomoc rękę podać chciała.
Tak owa w pieśniach poetów sławiona.
Białowłosego Zala narzeczona[2],
Gdy na jéj ganek wdzierając się w nocy,
Raz nad przepaścią zachwiał się jéj luby:
Rzuciła własny warkocz ku pomocy,
By się go ujął, i uniknął zguby.
Ale zręczniejszy jest ów młodzian śmiały,
Co przy mdłych tylko księżyca połyskach,
Pnąc się w téj chwili po śliskich urwiskach,
Jak dzika sarna arabskiéj pustyni,
Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/301
Ta strona została skorygowana.